środa, 13 grudnia 2017

Dzień 10

Hejka

Dzisiaj po szkole namówiłam mamę, żeby pojechała ze mną na zakupy spożywcze.
Wiecie, w naszej lodówce były prawie same tłuste i kaloryczne rzeczy, więc postanowiłam nabrać trochę owoców i warzyw. Nie powiem, że było łatwo. Wszędzie otaczały mnie same przysmaki i słodycze, jednak na nic takiego się nie skusiłam. No może z wyjątkiem batona mussli, ale to chyba nie tak źle?

Powiem Wam, że zaczynam widzieć różnicę, nie tylko w swoim wyglądzie. Często mówi się  o tym, że anorektyczki noszą grube swetry, nawet mimo całkiem dobrej pogody. 
I mnie zaczęło to po części dotyczyć. Na dworze co prawda nie jest ciepło, jednak ja śpiąc w długiej piżamie i ciepłych skarpetkach, obudziłam się w nocy bo było mi za zimno. Musiałam założyć szlafrok i przykryć się dodatkowo kocem, bo kołdra mi nie wystarczała.

Mimo to, powoli zaczynam być zadowolona z tych małych efektów, a do zimna idzie się przyzwyczaić.

BILANS :
- kanapka (194)
- ryż z jednym pulpecikiem i ogórkami (174)
- pół batonika mussli (75)
- serek proteinowy bananowy (110)
RAZEM : 553/550

O 3 kalorie za dużo, no ale nie zamierzam z tego powodu panikować. I tak zwykle zawyżam wartość produktów.
Edit. Pomieszało mi się, dzisiaj maksymalnie mogłam zjeść 650 kcal, nie 550, więc nie przekroczyłam limitu.
RAZEM :
553/650

Trzymajcie się chudo <3

3 komentarze:

  1. Gratuluje
    Trzymaj sie chudo! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej, powiedz mi, dopiero zaczęłaś czy masz już za sobą jakiegos bloga pro ana, jestem ciekawa Twojej historii :)

    OdpowiedzUsuń