czwartek, 21 grudnia 2017

Dzień 15,16,17,18

Hej
 Na teraz będą tylko bilanse z dzisiejszego i wszystkich trzech poprzednich dni, o których nie pisałam.
Zaniedbałam bloga przez ten czas przez natłok nauki i poprawek, w końcu mamy koniec pierwszego semestru. Nie było tak źle, ale zawaliłam w jeden dzień kebabem. Postatam się jeść lepiej i pewnie wrócę do ćwiczeń, skoro mam trochę wolnego. ;)

BILANS poniedziałek :
- parówka (130)
- łazanki (258)
Razem : 388/650

BILANS wtorek ;
- płatki ryżowe na mleku (190)
- trochę barszczu białego (40)
- jedna kiełbaska biała (270)
Razem : 500/600

BILANS środa :
- kanapka (110)
- pół kebaba ( WIEM, NIE POWINNAM-więcej tego nie zrobię) 500 kcal
Razem : 610/550

BILANS czwartek :
- 2 kanapki (300)
- herbata z mlekiem (78)
Razem: 378/500

Edit. Aaaa jest mi tak milutko przez komentarze, które napisaliście pod ostatnim postem!
Jutro jak tylko wrócę ze szkoły, zabiorę się za czytanie Waszych blogów ^^


Trzymajcie się kochani <3

sobota, 16 grudnia 2017

Dzień 11, 12, 13

Hej wszystkim!

Zmieniłam trochę wygląd bloga, chociaż dalej coś mi nie odpowiada. Chyba nie jestem w tym dobra :v Ale mniejsza o to, ostatnio czuję się cholernie samotna. Dzisiaj to szczególnie. Zdecydowanie mogę powiedzieć, że nie mam żadnych przyjaciół, nazywam ich tylko kolegami/koleżankami. Dlaczego tak się dzieje? Dlaczego tracę wszystkich po kolei, a oni znajdują sobie kogoś nowego? Mam już dosyć, najchętniej cały dzień leżałabym w łóżku i słuchała muzyki, bo i tak nie mam na kogo liczyć, z wyjątkiem rodziny.

Chciałabym być tak pewna siebie jak niektórzy moi znajomi, mieć pełno przyjaciół którzy mnie nie wystawią. Cóż, ja po prostu tutaj nie pasuję.

Idę wypić kilka szklanek wody. Tylko tak mogę jakoś odreagować emocje.


BILANS (czwartek)
- kanapka (110)
- serek wiejski light (166)
- pieczone bataty z sosem czosnkowym z jogurtu naturalnego (268)
RAZEM :
544/600

BILANS (piątek) :
- kanapka (110)
- pół gotowanej piersi z kurczaka (128)
- trochę rosołu (120)
- banan (114)
- sałatka (230)
RAZEM : 708/650
Zawaliłam trochę ten dzień :((

BILANS (sobota) :
- sałatka warzywna (260)
- serek wiejski light (166)
- jabłko (70)
- 3 mandarynki (102)
RAZEM : 598/700

Trzymajcie się chudo <3

środa, 13 grudnia 2017

Dzień 10

Hejka

Dzisiaj po szkole namówiłam mamę, żeby pojechała ze mną na zakupy spożywcze.
Wiecie, w naszej lodówce były prawie same tłuste i kaloryczne rzeczy, więc postanowiłam nabrać trochę owoców i warzyw. Nie powiem, że było łatwo. Wszędzie otaczały mnie same przysmaki i słodycze, jednak na nic takiego się nie skusiłam. No może z wyjątkiem batona mussli, ale to chyba nie tak źle?

Powiem Wam, że zaczynam widzieć różnicę, nie tylko w swoim wyglądzie. Często mówi się  o tym, że anorektyczki noszą grube swetry, nawet mimo całkiem dobrej pogody. 
I mnie zaczęło to po części dotyczyć. Na dworze co prawda nie jest ciepło, jednak ja śpiąc w długiej piżamie i ciepłych skarpetkach, obudziłam się w nocy bo było mi za zimno. Musiałam założyć szlafrok i przykryć się dodatkowo kocem, bo kołdra mi nie wystarczała.

Mimo to, powoli zaczynam być zadowolona z tych małych efektów, a do zimna idzie się przyzwyczaić.

BILANS :
- kanapka (194)
- ryż z jednym pulpecikiem i ogórkami (174)
- pół batonika mussli (75)
- serek proteinowy bananowy (110)
RAZEM : 553/550

O 3 kalorie za dużo, no ale nie zamierzam z tego powodu panikować. I tak zwykle zawyżam wartość produktów.
Edit. Pomieszało mi się, dzisiaj maksymalnie mogłam zjeść 650 kcal, nie 550, więc nie przekroczyłam limitu.
RAZEM :
553/650

Trzymajcie się chudo <3

wtorek, 12 grudnia 2017

Dzień 9


Dzisiaj dzień taki jak zawsze, nic ciekawego się nie wydarzyło.
Jutro postaram się bardziej opisać, jeśli będę miała czas.
Szczerze to nawet nie wiem czemu nie poćwiczyłam, przecież miałam sporo wolnego czasu. Chyba po prostu mi się nie chciało, eh.
Dobra, zostawiam bilans i zmykam się uczyć.

BILANS :
- 2 porcje zupy warzywnej z makaronem (319)
- kanapka z łososiem (124)
- trochę pieczonej piersi z kurczaka bez skóry (zjadłam tylko to białe) - (175)
RAZEM : 618/700

<3


Chcę wakacje :((

poniedziałek, 11 grudnia 2017

Dzień 8

Hej wszystkim!

Dzisiaj tylko bilansik, bo nie mam za wiele do powiedenia. 
Stresuję się jutrzejszą wizytą u ortodonty, ściągają mi aparat >.<
Mimo, że pewnie będzie bolało, to plus jest taki, że nie będę mogła szybko jeść.
Dzisiaj cały dzień leżę w łóżku i tylko o tym myślę, oby nie było tak źle.

BILANS :
- kanapka z pomidorem (132)
- mandarynka (34)
- płatki z mlekiem (151)
- kawałek ryby i ziemniaki (237)
- pół szklanki soku, niby 100% z mandarynek (57)
+ 4 szklanki wody, zielona herbata
RAZEM : 
611/750

Chyba jeszcze zaraz poćwiczę układ taneczny i zrobię Mel B.


PS. Podawajcie linki do swoich blogów oraz innych aktywnych motylków :)





<3

niedziela, 10 grudnia 2017

Dzień 7

Hejka!

Bardzo dziękuję za motywujące słowa.
Mamy już niedzielę, a więc koniec pierwszego tygodnia diety. 
Niestety moja waga nadal jest popsuta, ale poproszę mamę żeby kupiła baterie jak najszybciej, bo sama jestem ciekawa czy waga się zmieniła.
Jeśli chodzi o efekty wizualne, to na razie nie zauważyłam super zmian. 
Może brzuch jest odrobinę mniej odstający, ale przede mną jeszcze całe 3 tygodnie :D

Po skończeniu zrobię zdjęcia i porównam je do tych wcześniejszych. Możliwe, że je tutaj umieszczę, jeszcze nie wiem.

Dobra, już nie będę Was zanudzać, bo moje posty są jakieś takie zbyt długie z tego co zauważyłam ;p

BILANS :
- 2 kromki chleba słonecznikowego z wędzonym łososiem i serkiem (239)
- łyżeczka syropu z agawy do herbaty (25)
- 1 actimel (71)
- pół kotleta schabowego (350)
- 1 mandarynka (34)
RAZEM : 719/850
+ 3 szklanki wody, zielona herbata
+ 15 minut cardio





<3

sobota, 9 grudnia 2017

Dzień 6


Mamy weekend. Dwa dni w tygodniu, które jednocześnie cieszą mnie, bo mam trochę czasu dla siebie, nie chodzimy do szkoły, możemy spać do późna. Jednocześnie tak samo nienawidzę weekendów, jak je kocham. Dlaczego?

Moja rodzina od zawsze należała do łakomczuszków. Nigdy nie brakuje nam w domu słodyczy, a mama interesuje się gotowaniem, dlatego zawsze gdy ma wolną chwilę, poświęca ją na pieczeniu ciast, czy robieniu innych pyszności. Teraz już wiecie o co chodzi, jest mi niesamowicie trudno oprzeć się jedzeniu, nawet nie mogę ominąć zwykłego obiadu. Z resztą samą tendencję do tycia mam w genach, a  najgorsze jest to, że wszystko odkłada mi się na brzuch.
Jednak drugim powodem, dla którego nienawidzę wolnych dni, są wszelkie imprezy, wypady ze znajomymi, urodziny, czy inne uroczystości. 
Niestety, dowiedziałam się, że mój dziadek ma urodziny i oczywiście musiałam tam iść, a gdy u nas są organizowane jakieś uroczystości to na całego. Zjeżdża się cała rodzinka, stół jest pełen JEDZENIA. Jest na nim wszystko, co tylko byście chcieli, plus niezapominajmy o słodyczach, dołączonych w prezentach, które dziadek oddaje swoim wnuczkom, czyli także mnie, kij z tym że na stole leży kilka rodzajów ciast i babeczek. 

Pewnie jesteście ciekawi czy sobie z tym poradziłam, czy olałam sprawę i jadłam co popadnie. 
Mówiąc szczerze, szłam tam z myślą, że na pewno zjem jakąś sałatkę i kawałek ciasta. Bilans w weekendy i tak jest trochę wyższy. Jednak gdy już tam dotarłam, nie byłam wcale głodna. Nie chciałam jeść, cała rodzinka wręcz zmuszała mnie do tego. „No weź kotlecika” , „spróbuj ciasta, jakie dobre” , „No nie wstydź się, bierz co chcesz”.
NIE, nie rozumiecie? Nie mam ochoty, ile razy mam to powtarzać?
Koniec końców, wzięłam trochę sałatki ze świeżych warzyw i fety, wydała mi się najmniej kaloryczna.
Na tym się nie skończyło, ale to przedstawię w bilansie.

BILANS :
- 2 kanapki z łososiem
- sałatka ze świeżych warzyw i fety
- kawałeczek babki
- jedna pralinka milka
- trochę sałatki jarzynowej
- trochę sałatki z ananasem
RAZEM: 921/800 

Tak, zawaliłam. Miałam ogromne wyrzuty sumienia, jedząc to czułam jak wszystko idzie mi w brzuch, jak ta oponka rośnie. Nie wiem, może to już rodzaj obsesji, ale załamałam się totalnie. Mam wrażenie, że po tym jednym dniu, cały tydzień, nad którym pracowałam poszedł na marne. Ja już wyczerpałam limit słów, jakimi mogę to opisać. Próbowałam nawet tańczyć z kuzynkami żeby coś spalić, ale pewnie poszło tylko z 50 kcal, nie więcej. Mam dość tej soboty. Jutro zostaję w domu, zjem normalnie tak jak przez cały tydzień i poćwiczę. DUŻO.
Przepraszam.

piątek, 8 grudnia 2017

Dzień 4 i 5 - Wyjazd

(czwartek)

Hejka!

Dzisiejszy dzień zaczął się całkiem dobrze. No, może z wyjątkiem tego, że prawie spóźniłam się na autobus... ale! Nawet to ma swój plus. Dzięki temu nie zdążyłam zjeśc całego śniadania, które naszykowała mi mama.

W szkole wszystko zaczęło się psuć, jestem prawie przekonana, że dostanę jedynkę z dzisiejszej kartkówki. Ale postaram się to poprawić. Dodatkowo wszystko pogłębia mój perfekcjonizm. Zawsze chcę mieć najlepsze oceny i nawet trójki sprawiają, że łapię doła.

Wracając do dnia, dlaczego tak nie mam humoru? Zostałam zmuszona do zjedzenia czegoś słodkiego. A wszystko przez to, że pojechałyśmy z przyjaciółką na zakupy i dostałyśmy te nieszczęsne kupony na jedzenie. Oczywiście po obejrzeniu kilku sklepów, zaciągnęła mnie na tego fast fooda. Mówię Wam, ona jest jakąś maniaczką wszelkich promocji i kuponów! 
Z tego względu wzięła dla nas po jednej porcji lodów, na szczęście nic więcej. Mam nadzieję, że nie mają tylu kalorii, w końcu porcja nie była zbyt duża. 
Jakby tego było mało, po kilku godzinach znowu zachciało jej się jeść. Tym razem zamówiła jakiś zestaw z frytkami i kurczakiem. Ja, w cholerę głodna postanowiłam nie brać nic. Tak też zrobiłam. Wyobraźcie sobie, że jesteście bardzo głodni i siedzicie na przeciwko osoby, która je te pyszności. Wszędzie czułam zapach tych frytek, na szczęście i tym razem moja silna wola mnie nie zawiodła i nie wzięłam od niej ani jednej, mimo wielu propozycji.

Kończąc, przez wyjazd nie wypiłam tylu szklanek wody ile bym chciała, bo też nie chciało mi się co chwilę biegać do toalety. Zaraz podliczę kalorie i idę się myć. Może dzisiaj wezmę chłodny prysznic żeby dodatkowo coś spalić. ;)

BILANS  (czwartek)
- 1,5 kanapki z szynką i pomidorem (173 kcal)
- 1 naleśnik z twarożkiem (265 kcal)
- porcja lodów (286 kcal - uff, znalazłam kaloryczność tych lodów i szczerze to nie jest tak tragicznie)
- kilka łyżek zupy krupnik (20 kcal)
+ 4 szklanki wody
RAZEM : 744/700

Jak widzicie, jest ponad limit. Mimo to, trochę się nachodziłyśmy i jeszcze biegłam kilka minut na autobus, więc myślę, że nie jest tak źle.


(piątek)

BILANS :
- 1 kanapka  (170)
- pół bułki z serem (159)
- 2 gołąbki (kuleczki) bez zawijania (288)
+ 6 szklanek wody
RAZEM : 617/750

ĆWICZENIA :
- taniec 1 godzina
- Mel B pośladki 10 minut


trzymajcie się <3



też bym chciała takie rączki ;c





środa, 6 grudnia 2017

Dzień 2 i 3 - mikołajki

Hej wszystkim!

Dzisiaj jestem odrobinę załamana trójką z chemii. Szczerze liczyłam na czwórkę, a tak to muszę nieźle się postarać, by mieć tą czwórkę na koniec pierwszego semestru... :v
No, ale oprócz tego mamy dzisiaj mikołajki! Kto się cieszy? Na pewno nie ja.
Mimo, że dostałam naprawdę cudowny prezent od rodziców w postaci złotego naszyjnika i bransoletki, to oczywiście nie mogło obejść się bez słodyczy, które były razem z nimi dołączone...
Udało mi się oprzeć cukierkom choco bons (kto ich nie kocha??) i aktualnie leżą sobie na dnie szafki nietknięte, natomiast pozwoliłam sobie z tej okazji na małego mikołaja w czekoladzie. No trudno, poćwiczę jeszcze dzisiaj, więc może trochę się spali.

PS. Właśnie zauważyłam, że moja siostra je te cukierki i przy tym tak głośno mlaszcze, że nie idzie wytrzymać. Niech ktoś jej przywali ode mnie :)) dodatkowo śmieje się tak głośno, że nie mogę się skupić na pisaniu. Może zaraz zrobię jej na złość i zacznę ćwiczyć, a ona niech dalej się obżera.
Edit. Oddałam siostrze też swoją paczkę cukierków, przynajmniej nie będą już mnie kusić.

BILANS Z WTORKU :
- jajecznica z cebulką i trochę chleba (310 kcal)
- około 2,5 różyczek ugotowanego kalafiora (74 kcal)
+ 4 szklanki wody
Razem : 384/800
Brak ćwiczeń


BILANS Z ŚRODY (dzisiaj) :
- omlet z szynką, serem i odrobiną ketchupu (304 kcal)
- kilka "gryzów" spaghetti (wkurzyłam się na pewną osobę, więc resztę wyrzuciłam - nie wiem ile to może być, 50 kcal?)
- mikołaj z czekolady (232 kcal)
- banan (110 kcal)
+ 5 szklanek wody
Razem : 696/750

Ćwiczenia :
Taniec (około 30 minut)
Mel B trening ABS (6 minut)
Mel B pośladki (10 minut)

Bilans byłby o wiele lepszy, gdyby nie ten mikołaj w czekoladzie, ehh...
No nic, trzymajcie się chudo <3

poniedziałek, 4 grudnia 2017

Dzień 1

Aktualnie postanowiłam przejść na dietę A.I.T 
Uważam, że jest świetna dla początkujących i można na niej dużo zrzucić. Wczoraj w niedzielę trochę poćwiczyłam na nogi i powiem Wam, że dzisiaj w szkole gdy wchodziłam po schodach na drugie piętro, mięśne dały mi nieźle popalić!
Ale to dobrze, znaczy że coś się dzieje.



BILANS Z DZISIAJ (poniedziałek)
- jajecznica z dwóch jajek z cebulką (250 kcal)
- talerz zupy kalafiorowej (126 kcal)
- ryż z kilkoma kawałkami kurczaka i sosem chili (360 kcal)
+
jakieś 5/6 szklanek wody

Razem : 736/850

ĆWICZENIA :
- trochę tańca
- cardio (20 min)
- Mel B pośladki (10 min)

Czeka mnie jeszcze nauka na sprawdzian z fizyki, której kompletnie nie ogarniam...
Mam nadzieję, że pójdzie mi dobrze.

Trzymajcie się chudziutko <3

Od początku

Hej!

Mam na imię Alex, a to mój pierwszy wpis na tym blogu. 
Mam rocznikowo 16 lat i zanim zaczniecie pytać, tak miałam już doczynienia z pro-aną. 
Wszystko zaczęło się jakiś rok temu w maju. Postanowiłam schudnąć, głównie dlatego że moim największym problemem jest brzuch. 
Zaczęłam mniej jeść, w miarę zdrowo, ćwiczyć, pić duże ilości wody, jeździć na rowerze, chodzić na nordic walking... i wiecie co? Czułam się ze sobą świetnie!
Byłam taka lekka... dodam że zanim zaczęłam tą dietę, poprosiłam mamę o zakup wagi bo sama nie wiedziałam ile ważę. 
Przed pro-aną było to 55 kg, a po około 1,5 miesiąca 45 kg.

Niestety po wakacjach wszystko się zepsuło. Zaczęłam klasę trzecią gimnazjum i postanowiłam, że rzucę to wszystko, bo po co być szczupłą?
Dlatego takim sposobem zaczęłam jeść wszystko w dużych ilościach, bo tak przecież jest najlepiej...
W każdym razie cały rok żyłam sobie takim sposobem. Przytyłam oczywiście i ważę obecnie 60 kg przy wzroście 160 cm.

Już kilka razy w ciągu roku próbowałam znowu zacząć od nowa, ale brakowało mi silnej woli. Dzisiaj, gdy zobaczyłam swoje zdjęcia zrobione przez siostrę, dostrzegłam jak tak naprawdę wyglądam i chcę to zmienić.


Edit. ( po kilku miesiącach )
Mój wzrost obecnie : 161cm
Moja waga obecnie : 55kg
Cel : 45 kg

Tak więc zaczynam od nowa z ogromem motywacji! :D
Posty będę dodawać codziennie wieczorem, bilanse, thinspo i takie tam sprawy. 
Będę póki co ćwiczyć 3 razy w tygodniu, a dietą od której spokojnie sobie zacznę to oczywiście Healthy Skinny Girl Diet.

Trzymajcie się i do następnego postu! <3